sobota, 6 kwietnia 2013

Przeszłość...za-....

 Kiedyś miałam piękne loczki.Me włosy były tak blond,że aż były białe.Oczy biły błękitem.Wspinałam się po rurach od huśtawek nie zważając na to,że mogłabym upaść,gdyż zawsze byłam ostrożna.Często po środku drągu,między huśtawkami zwisałam trzymając się rękoma,a czasami jedną,czekając aż mi się wyślizgnie i upadnę na trawę.Chodziłam po płotach,wspinałam się na drzewa.
Kiedyś przed domem(a przynajmniej budynkiem w którym mieszkam),w lesie było oklapłe drzewo.Często z sąsiadami braliśmy długi kij od pana mieszkającego obok nas.Wbiliśmy w niego dwa gwoździe,jeden był wygięty,i zaciągaliśmy nim gałąź do dołu.Łapaliśmy się rękoma i podskakiwaliśmy,a gałąź porywała nas do góry i w dół.Ja wtedy byłam najmniejsza i mnie porywało najwyżej,jak pamiętam,było to na sporą wysokość,a nawet dosięgałam czubka małego drzewa,a nawet wyżej.Również siadałyśmy na nią(pojedynczo oczywiście),a dziewczyny rozbujały ją w przód i w tył,szybko uciekając.Gałąź przez dłuższy czas bujała mną w przód i w tył na sporej wysokości.To była niesamowita frajda!Niestety,pewnego dnia sąsiadka kazała drzewo obciąć(czyżby nie lubiła cieszących się dzieci tą gałęzią?),no i już tego drzewa nie ma.Zawsze gdy widzę pień po tym drzewie,wszystko wraca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz