czwartek, 11 grudnia 2014

         ****
Kiedyś nie pomyślałabym,że stanę się taką osobą,jaką jestem teraz.Świat wita mnie w czarno-białych barwach.Właściwie to nie ma tu nawet miejsca dla bieli.Jest tylko czerń i zbyteczna szarość,by wszystko się nie zlewało w jedną plamę.W dzieciństwie nie potrafiłam działać w grupie.Ludzie zawsze mnie porzucali,w towarzystwie się ze mnie wyśmiewali,ale ja byłam twarda.Zawsze byłam przeciwko nim.Może i bolały ich moje słowa,ale nie obchodziło mnie to.Ważne było dla mnie własne dobro.Nie potrafiłam płakać.Bawiłam się sama z sobą,rozmawiałam z samą sobą,cieszyłam się samą sobą.Mimo,że wszyscy mnie  nienawidzili,byłam wpatrzona w jedną osobę.Naprawdę bardzo uroczą osobę.Mimo,że i ona również…widziała we mnie demona.Wszyscy brali mnie za potwora,więc nim się stałam.
Gdy zaczęłam dorastać,kolory świata powoli zaczęły blaknąć.Wszędzie widziałam tylko szczęśliwych ludzi,śmiejących się,obejmujących nawzajem.Zaczęło mnie to wszystko denerwować,te ich uśmiechy,radość,kwiatuszki fruwające obok ich szczęścia..Może dlatego,że sama nie potrafiłam tego dosięgnąć.
Dorastanie zaczęło tworzyć w głowie nowe myśli.Samotność dawała się we znaki.Choć nie przeszkadzało mi to,że nigdy z nikim nie wychodziłam z domu,nikt nie stawał za mną w obronie,nikt ze mną nie rozmawiał,nikt mnie nie zauważał.I wtedy tak nagle…zachciało mi się zmiany.Również chciałam nabyć przyjemne wspomnienia.Również chciałam się śmiać razem z innymi.I gdy zaczęłam powoli wybijać się w górę,pojawiły się nowe osoby na mej drodze.W mym otoczeniu zaszły całkowite zmiany.Znowu zostałam porzucona.Zagłębiałam się w internecie.Szukałam czegoś nowego,przyjemnego.Zaczęłam oglądać nałogowo różne filmy animowane,żyłam w świecie fantazji.To było naprawdę kojące uczucie.Lecz wtedy nagle..pojawiła się chęć przeżycia tego wszystkiego na własnej skórze.Mój umysł zmienił się o 180 stopni.Już nic mnie nie obchodziło.Odpuściłam sobie.Byłam miła dla ludzi,odwzajemniałam ich pozorną fałszywość.Zawsze siedziałam cicho,wszyscy byli według mnie niczego nie warci,bezduszni,puści i głupi.Nie obchodzili mnie.Nadal.
I tak właśnie stałam się bezbarwna.Nigdy nie wyrażałam własnego zdania bez konieczności,nie chciałam nikomu się narzucać,ani z nikim mieć do czynienia.Oni wszyscy tylko mnie ranili,podcinali skrzydła szczęścia.
Szczęścia?
Czym właściwie jest szczęście?
Zawsze marzyłam o dobrym przyjacielu,o normalnym przyjacielu,o kim kol wiek,bym miała z kim porozmawiać,podzielić się mymi myślami,problemami,ciężarami życia codziennego.Ale..nikt mnie nie rozumiał.Praktycznie nikt mnie nie zauważał.Wszyscy odkąd pamiętam nazywali mnie dziwakiem.Będąc dzieckiem wszyscy zawsze przede mną uciekali,mówiono mi nawet ,,lepiej by było,gdybyś w ogóle się nie urodziła!”czy też ,,istniała”.A ja im dogadywałam.Cieszyłam się z ich cierpienia.Chciałam,by poczuli się tak jak ja,sprawiedliwość przede wszystkim.I dopiero niedawno zrozumiałam,że tu nie chodziło o zadawanie bólu innym.Po prostu dokuczałam im,bo wtedy mnie zauważali,chociażby na kilka najdłuższych sekund w moim życiu.
A teraz jestem bezbarwna.
Nie widoczna,bez jakich kol wiek uczuć.


I tak właśnie,ludzie odebrali mi moją duszę.
Mój własny kolor,moje uczucia.

                                  Moje życie.








I nadal nic się nie zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz