,,Kolor Duszy"
Prolog.
Świat żywych
podobny do świata zmarłych.Tylko my wiemy,jak to wygląda.Nasze dusze są
przezroczyste,a jednak można je zobaczyć,a nawet mamy własne kolory.Ludzie
umierają,i tak rozpoznają,który kolor jest im przeznaczony.
-Chcę
zginąć…
-Nie możesz!To
bardo źle popełniać samobójstwo,chcesz cierpieć potem cały czas?
-W takim
razie chcę zniknąć…zniknąć na wieki…
Rozdział 1.
Cześć!Jestem
Aniela.Zabito mnie,gdy miałam 15 lat.Mój zabójca był szybki i przebiegły,a
przede wszystkim starszy.Liczył 36 lat.Nie znał mnie,a widział mnie pierwszy
raz,gdy zabijał.
Szłam do
domu.Nie spodziewałam się tego.Mieszkałam na odludziu,więc trudno było kogoś
spotkać.Co mnie bardzo cieszyło,gdyż byłam samotnikiem.Nie rozumiałam ludzi,a
przede wszystkim ich uczuć.Byłam inna.Mówiono na mnie ,,potwór”,więc się nim
stałam.I tak idąc,na ulicy po lewej stronie zobaczyłam mężczyznę,który trzymał
mocno małą dziewczynkę.Wyglądało to tak,jakby ją dusił.Ona płakała,wyrywała
się,ale to na nic.Miała tylko 6 lat.Widząc to,krzyknęłam ,,ZOSTAW JĄ!!!”,po
czym przyłożyłam mu z pięści.Zaczęłam go szczypać,bić na wszystkie sposoby,by w
końcu puścił dziewczynkę.Jego uścisk stracił na mocy,wyrwałam z jego objęć
6-latkę.,,Uciekaj!”krzyknęłam do niej.Zrobiła to nie odwracając się.Uratowałam ją.Ale
zrozumiałam wtedy,że to ja stałam się jego ofiarą.Uderzył mnie kijem w
głowę,przytłumiło mnie.Złapał mnie pod rękę,i podbiegł do najbliższego domu.Była
to pewnego rodzaju rudera.Był to chyba jego dom.Rzucił mnie o ziemię.Wziął do
ręki duży nóż,taki z reklam o jedzeniu.Chciałam uciekać,jednak opuściły mnie
iły,wszystko było rozmazane w moich oczach.Zapalił ogień w kuchence,jednak nie
wyglądało na to,by chciał zagrzać wodę.Przyłożył nóż do ognia.Tak
myślałam,chciał go rozpalić,by rany bardziej bolały.Odwrócił mnie na
brzuch,usiadł na plecy,i zaczął ciąć mi ciało.Robił wielkie i głębokie
rany.Krzyczałam najgłośniej jak mogłam,a mimo to,nikt mi nie pomógł.Kroił mnie
razem z moimi ubraniami.W pewnym momencie udało mi się go zrzucić z
pleców,niestety,tak mi się tylko zdawało,on tylko się przechylił.Przewróciłby
się,gdyby nie podparł się ręką o podłogę.Wziął do ręki kabel,raził mnie
prądem,a potem siekierę,którą później mnie częstował.Śmiał się.Tak głośno się
śmiał,mimo że ja ta głośno płakałam.Nie pamiętałam już,kiedy ostatnio ktoś
wywołał u mnie łzy.Zawsze byłam twarda…byłam.Gdy już przypominałam
sałatkę,zebrał mnie do kupy,po czym przełożył do worka,a tego zaś do
pomieszczenia bardzo małego i ciasnego….Do pieca.Zaczęłam się palić.Wszystko
się we mnie roztapiało.Płonęłam.
Rozdział 2.
Po tym
wszystkim trafiłam do dziwnego świata.Wyglądało to jak nasza Ziemia,jednak
wszędzie wszystko było jaśniejsze,wszędzie kwitły drzewa.Pomiędzy mną chodziły
różne dusze,przypominające ludzi.Zjawy te miały różne kolory.Dusze dorosłe i
małe…było jak za prawdziwego życia.Nie wiedziałam co się dzieje.Jakbym stała na
środku ulicy,a mimo to nikt nie zwracał na mnie uwagi,każdy szedł w swoją
stronę.Zza tłumu wyszła pewna dziewczynka.Przywitała się ze mną z pełnym
uśmiechem,miała na imię Lina.Zaczęła mi opowiadać o tym miejscu.Podobno zwało
się Niebem.Wszędzie był pięknie i ładnie,nie porównując do tego dzisiejszego
lata.Gdy spytałam się,dlaczego każda dusza mi inny kolor,a niektóre taki
sam,powiedziała,że sama to zauważę.Moja natura pozwoliła przyjąć mi to do
świadomości,i nie musiałam jej męczyć z tym pytaniem.Jak za czasów
życia.Poznałam pewną dziewczynę,Angelikę.Była pomarańczowo żółta,taka mieszana
pomarańcz.Została spalona.Rozmawiałam również z Elizą,była
fioletowo-szara-poraził ją prąd.Kortnej będąca zieloną-spadła z klifu.Niebieska
Luiza-utopiła się.Starzy dziadkowie byli przeważnie szarzy.Pani Anchelika była
również szara,zmarła ze starości.Czemu mają różne kolory?Jakieś
losowanie?Spotkałam jeszcze dwie zielone dusze,kobiety mające po 26-27
lat.Jedna zmarła pod kołami samochodu,druga zaś została zrzucona z
budynku.Tutaj ludzie nie pytali,co u Ciebie słychać,było tylko ,,Hej,jak
zginęłaś?”.Tylko to.Spotkałam również malutką dziewczynkę,była
pomarańczowa.Została spalona.A jaki mył mój kolor?Cóż…był dziwny.Mieścił
czerwień,pomarańcz,fiolet…byłam tak dziwna,wszyscy oprócz bycia miłym,patrzyli
się na mnie tak jak na Ziemi.Jak na odludka,czułam się potwornie.Zaczęłam
myśleć o tych kolorach,przeważnie ludzie pomarańczowi zostali spaleni,właściwie
to każdy pomarańczowy kogo spotkałam.Czyżby…?Zaczęłam biegać jak głupia,pytać
się każdego napotkanego.Moje przepuszczenia…były faktem.Sposób zgonu miał
udział w kolorze,to nie była żadna loteria…Dusze czerwone zginęły po przez
jakieś powikłania z krwią,krwotok,zakażenie…Pomarańczowi zostali spaleni.Żółci zakażeni toksynami,zieloni zmarli przez wypadki powiązane z naturą,niebiescy
przez utonięcie,fioletowi przez kopnięcie prądem,szarzy przez starość.Tylko
nieliczni byli mieszani.A ja…byłam dołączona do nich.Ma śmierć była spowodowana
po przez katowanie,rażeniem prądem i spalenie.To wszystko wyjaśniało…
Rozdział 3.
Jak gdyby
patrzeć na to z innej strony…może w życiu kolory również mają znaczenie.To jaki
lubimy,jak się ubieramy,na co lubimy patrzeć…wszystko ma pewne znaczenie.Tak
jak data urodzenia,czy to co robimy.Wszystko…tak musiało być.A ja,musiałam
umrzeć.W końcu przestałam się tym zamyślać,zaczęłam się bawić.Szkoła była tylko
dla chętnych,ale i tak chodziłam tam z przyjaciółkami,które nareszcie
znalazłam!Było tu tyle agencji,wszyscy byli mili,może niektórzy nie,ale w głębi
byli to dobrzy ludzie.Już jako 15-latka mogłam mieć jakąś karierę!Wszystko było
możliwe!Ale mimo to…nie dawało mi coś spokoju…Mój morderca.Chciałam mu odpłacić
to co zrobił,mimo obecnego mego szczęścia,chciałam odpłacić za ból,który mi
zadał.Było to gorsze niż cokolwiek.Mówienie ,,Umieram!”,gdy się zmęczymy,nie ma
nic wspólnego z tym odczuciem!Ból ten jest nie do zniesienia!Jakby wszystkie
tkanki,komórki,kości,chrząstki,żyły…wszystko było ciachane,palone,rażone…Śmierć
to straszna rzecz…lecz tylko te niektóre ,,śmierci”.Ludzie zabijający się po
przez tabletki i sen nic nie czują!A z resztą…przecież tego nie wiem…może
oni…również czują taki ból,może nie taki sam,ale…może czują,jak dusza się
wyrywa z ciała…może ich też boli!Czego bym nie robiłam,myślałam jak się
zemścić.Myślałam o dziewczynce,którą uratowałam.Co robi,jak się czuje,czy komuś
o tym powiedziała…może ona by go pomściła,chociażby samym wskazaniem go
palcem,powiedzeniu o tym co się stało.Tak bardzo chciałam by cierpiał,ale
zaraz…jeżeli ja chcę by cierpiał…nie jestem w pełni dobrym człowiekiem!A w
Niebie…są sami dobrzy ludzie!To nie jest niebo…ale i nie piekło…ja jestem
w…Czyśćcu.
Rozdział 4.
Lina zabrała
mnie do pewnego miejsca mówiąc,iż chce mi coś pokazać.Było to pewne miejsce pod
drzewem,bardzo wysoko,było widać stamtąd niemal że wszystko!Było
przepięknie!Lina poszła na chwilę coś zobaczyć,ja zostałam.Nagle pojawiła się
pewna dusza,wyglądała tak inaczej…Miała czerwoną pelerynę,lecz nie wiedziałam
jaki kolor ma dusza,jasność tej duszy mnie oślepiła.Wręczono mi list.I dusza ta
zniknęła.Pisało nim o jakimś
zorganizowanym spotkaniu,to było zaproszenie na nie.Na drugi dzień ruszyłam tam
gdzie trzeba,było to na wzgórzu.Nie wiedziałam o co chodzi.Nagle…zobaczyłam coś
dziwnego…zaczęły pojawiać się przede mną dusze.Dusze dziewczyn,wszystkie były
czerwono-pomarańczowe.Było ich 9.Najstarsza była w moim wieku,zaś
najmłodsza,miała 6 lat.Wszystkie wyglądały na szczęśliwe,jakby zobaczyły kogoś
z rodziny.A patrzyły tylko na mnie.Jedna krzyknęła do mnie ,,Witaj!”,po czym do
mnie podbiegła,chwyciła mnie za rękę.
-Nie jesteś
sama!
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć…
-Nie mniej
do niego nienawiści,to tylko źle wpłynie na Ciebie.My już mu odpuściłyśmy.-powiedziała
z szerokim uśmiechem.
Czyli…one
wszystkie…my wszystkie…miałyśmy tego samego mordercę!Zabił 10
nastolatek,10…dzieci. Pięcio-latka podbiegła do mnie,wszystkie do mnie
podbiegły,przytuliły mnie.I wtedy zrozumiałam,że dopiero teraz,gdy nienawiść
mnie opuściła,ruszyłam w stronę Nieba.Ruszyłam za szczęściem.
.
.
.
.
.
.
.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz