środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 3.

 Rozległ się pisk czajnika.Aniela zalała zupkę,rozłożyła książki na stole,i zaczęła odrabiać lekcje,chwilami przegryzając poskręcany makaron.Domek był w prawdzie bardzo mały,lecz dla obecnej mieszkanki wydawał się o wiele większy.Może dla tego,że był pusty.Jedyne co było w nim słychać,to ciszę.Dwu-piętrowy budynek miał kolor łososiowy,oraz czerwony dach.Okna były ładnie podkreślone brązem,jak i drzwi.Mimo iż piętra były dwa,tylko na jednym się przebywało.Pierwsze piętro-to piwnica.Na drugim zaś była mała sypiania,spora kuchnia,i łazienka.Do szkoły szło się około 4 km.Dziewczyna jeździła do szkoły na rolkach,niekiedy na rowerze.Najgorzej było w zimę.Gdy śnieg był roztopiony,a ulice przykryte lodem,musiała iść piechotą.
   Nagle usłyszała krzyki.
-Co ty wyprawiasz do cholery?!-krzyknął ktoś na dworze.
Aniela zaciekawiona sytuacją spojrzała przez firankę za okno.Zobaczyła trzech chłopaków.Jeden upadł na ziemię,reszta nad nim sterczała krzycząc różne rzeczy.Po ich minach dziewczyna stwierdziła,że nie wygląda to za dobrze.W każdej chwili była gotów interweniować.
-Mogliśmy zarąbać temu dzieciakowi kase,a ty co?!Puściłeś go od tak sobie!Co ty sobie wyobrażasz?!Wiesz jak trudno jest na siebie zarabiać?!-krzyknął chłopak w bezrękawniku z zieloną bluzą.
-Uważasz to za zarabianie?!-chłopak wstał z ziemi-Tak nie wolno robić!Myślisz,że rodzina tego dziecka nie zarabiała ciężko?!By w końcu kilka złotych mu dać z uśmiechem na twarzy?
-A ty coś się nagle zrobił taki uczuciowy?-powiedział z głupim uśmiechem trzeci-...Zaraz ci tą buźkę uformujemy!
-Chyba nie chcecie się bić?-rzekł obrońca małej istoty.
-A co?Już ci się zachciało kraść?
-Mów za siebie!Róbcie co chcecie,i tak nie stanę po waszej stronie!
Wtem chłopak w bezrękawniku machnął swą pięścią w stronę uczciwego chłopca.Kolega chętnego do walki,już się cały trząsł z podekscytowania.Piętnastolatek zamknął oczy,gotowy na uderzenie w twarz.
-Ale…dla czego nic się nie dzieje?-pomyślał po chwili,otwierając oczy.Stała przed nim dziewczyna o blond długich włosach spiętych w kucyk,trzymając znieruchomiałą rękę przeciwnika.
-Kim ty do kurwy jesteś?!-krzyknął siedemnastolatek w bezrękawniku.
-Kimś,kto znalazł zajęcie dla policji.-powiedziała z szatańskim uśmiechem.Dwaj chłopacy stali osłupieni.Nagle jeden z nich przełknął ślinę.
-I co im powiesz?Że rozmawialiśmy z kolegą o dziecku?-spytał z niepewnym uśmiechem nastolatek w zielonej bluzie.Wrogość na twarzy dziewczyny się nie zmieniła.
-22 październik,atak na sześcioletniego chłopca.12 listopad,zraniona i okradziona dziewięciolatka.16 listopad,zaatakowana dziesięciolatka.-zaczęła wymieniać-22 grudzień,atak na bezbronnego nastolatka.
Mina chłopaka w bezrękawniku tragicznie się zmieniła.Widniało na niej przerażenie,jak i wielkie zdziwienie.Wyraz twarzy,jak po usłyszeniu kary śmierci.
-Skąd to wszystko wiesz?!!-zaczął krzyczeć jakby z płaczem,rzucając się,próbując zadać rany,nie martwiąc się o to czy będą śmiertelne.Atakował w szoku.
-Może nie pamiętasz,ale każdy twój wybryk,każdy zamach,każdy atak,był powstrzymywany przez pewną osobę.Tą osobą…byłam ja.-oczy zalśniły jej,jak gdyby znajdował się w nich lud.Lud,który był w bajce o Królowej śniegu,lud będący w oku chłopca.Lud,pragnący zemsty.Dziewczyna zatrzymała każdy atak.Nie czuła,że atakują ją dwie osoby,nie jedna.Chciała jak najszybciej wymierzyć karę,wymierzyć sprawiedliwość.Chłopak w bezrękawniku dostał z łokcia w kark,po czym kolanem w brzucho.Jego kolega chciał uciec,lecz złapała go za sweter,po czym rzuciła na chodnik.Chłopak,którego obroniła,stał nadal nieruchomy,aż w pewnym momencie rzucił się na jednego,by go unieruchomić.
-Usiądź na niego-powiedziała łagodnie,przytrzymując zbirów,by leżeli na brzuchach.
-Yhm!-usiadł na jednego z nich,trzymając sztywnie jego ręce.
-Nie tak.Musisz odkręcić jego ręce,by strona wewnętrzna była widoczna,przy czym wbij lekko kciuki w miejsce,gdzie widać żyły.Gdy będzie się kręcił,wbij je głębiej,aż zaryczy z bólu.-rzekła bez żadnych emocji.
-O..ok!T-tak dobrze?-spytał oszołomiony,próbując zrobić co w jego mocy jak najlepiej.Nie chciał zawadzać.
-Idealnie.-odpowiedziała z lekkim uśmiechem.Jej wyraz twarzy był łagodny,a zarazem kojący.
-Masz przy sobie komórkę?-spytała po kilku milczących sekundach,w czasie których było słychać niekiedy jęknięcia unieruchomionych.
-M-mam,w prawej kieszonce w spodniach…!
-Spokojnie.Ja ją wyjmę,a ty go trzymaj,dobrze?-jej uśmiech był bardziej wyraźny.Lekko wyjęła komórkę,w czasie gdy jedną ręką trzymała ręce zbira,na którym siedziała.Zadzwoniła na policję,zgłosiła co się wydarzyło,podała lokalizację.Po kilku głuchych minutach słychać było dźwięk syreny.Chłopacy zaczęli się wiercić,i w tym momencie kciuki piętnastolatki wbiły się w żyły szkodnika.Przeraźliwie zawył,jakby to był ostatni jego krzyk,po czym upadł jak martwy.Jej towarzysz przyglądając się jej ruchom,zrobił to samo.Z początku był zdruzgotany,że zrobi coś źle i zbir ucieknie,jednak myśl ,,Nie chcę zawadzać!Chcę pomóc!’’ zrobiła go stanowczego i pewnego siebie bardziej niż przed chwilą.Wtem chłopak leżący pod jego kolanami zaczął uginać się z bólu,krzyczeć przeraźliwe,jęczeć.Wtem dłoń dziewczyny delikatnie dotknęła nadgarstka atakującego.
-Spokojnie,już jest wykończony.-rzekła bez żadnych emocji,z lekkim uśmiechem.Jej dłoń była zimna jak lud.I w tej sekundzie padły na nich światła lamp samochodu policyjnego.Piętnastolatka oznajmiła policjantom co miało miejsce teraz i wcześniej.Samochód odjechał.
-Dziękuję za pomoc…-powiedział speszony.
-Nie pozwól,by otoczenie cię zmieniło.Uważaj na siebie.-powiedziała,po czym zaczęła się oddalać.
-Czekaj!Cz-czy mógłbym się dowiedzieć,jak nazywa się moja zbaw…czyni…?-na jego twarzy pokazał się rumieniec.
-Mów mi Niela.-odpowiedziała z uśmiechem,po czym zniknęła mu całkowicie z oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz