Rozległ się pisk czajnika.Aniela zalała
zupkę,rozłożyła książki na stole,i zaczęła odrabiać lekcje,chwilami
przegryzając poskręcany makaron.Domek był w prawdzie bardzo mały,lecz dla
obecnej mieszkanki wydawał się o wiele większy.Może dla tego,że był pusty.Jedyne
co było w nim słychać,to ciszę.Dwu-piętrowy budynek miał kolor łososiowy,oraz
czerwony dach.Okna były ładnie podkreślone brązem,jak i drzwi.Mimo iż piętra
były dwa,tylko na jednym się przebywało.Pierwsze piętro-to piwnica.Na drugim
zaś była mała sypiania,spora kuchnia,i łazienka.Do szkoły szło się około 4
km.Dziewczyna jeździła do szkoły na rolkach,niekiedy na rowerze.Najgorzej było
w zimę.Gdy śnieg był roztopiony,a ulice przykryte lodem,musiała iść piechotą.
Nagle usłyszała krzyki.
-Co ty
wyprawiasz do cholery?!-krzyknął ktoś na dworze.
Aniela
zaciekawiona sytuacją spojrzała przez firankę za okno.Zobaczyła trzech
chłopaków.Jeden upadł na ziemię,reszta nad nim sterczała krzycząc różne
rzeczy.Po ich minach dziewczyna stwierdziła,że nie wygląda to za dobrze.W
każdej chwili była gotów interweniować.
-Mogliśmy
zarąbać temu dzieciakowi kase,a ty co?!Puściłeś go od tak sobie!Co ty sobie wyobrażasz?!Wiesz
jak trudno jest na siebie zarabiać?!-krzyknął chłopak w bezrękawniku z zieloną
bluzą.
-Uważasz to
za zarabianie?!-chłopak wstał z ziemi-Tak nie wolno robić!Myślisz,że rodzina
tego dziecka nie zarabiała ciężko?!By w końcu kilka złotych mu dać z uśmiechem
na twarzy?
-A ty coś
się nagle zrobił taki uczuciowy?-powiedział z głupim uśmiechem trzeci-...Zaraz
ci tą buźkę uformujemy!
-Chyba nie
chcecie się bić?-rzekł obrońca małej istoty.
-A co?Już ci
się zachciało kraść?
-Mów za
siebie!Róbcie co chcecie,i tak nie stanę po waszej stronie!
Wtem chłopak
w bezrękawniku machnął swą pięścią w stronę uczciwego chłopca.Kolega chętnego
do walki,już się cały trząsł z podekscytowania.Piętnastolatek zamknął
oczy,gotowy na uderzenie w twarz.
-Ale…dla
czego nic się nie dzieje?-pomyślał po chwili,otwierając oczy.Stała przed nim
dziewczyna o blond długich włosach spiętych w kucyk,trzymając znieruchomiałą
rękę przeciwnika.
-Kim ty do
kurwy jesteś?!-krzyknął siedemnastolatek w bezrękawniku.
-Kimś,kto
znalazł zajęcie dla policji.-powiedziała z szatańskim uśmiechem.Dwaj chłopacy
stali osłupieni.Nagle jeden z nich przełknął ślinę.
-I co im
powiesz?Że rozmawialiśmy z kolegą o dziecku?-spytał z niepewnym uśmiechem
nastolatek w zielonej bluzie.Wrogość na twarzy dziewczyny się nie zmieniła.
-22
październik,atak na sześcioletniego chłopca.12 listopad,zraniona i okradziona
dziewięciolatka.16 listopad,zaatakowana dziesięciolatka.-zaczęła wymieniać-22
grudzień,atak na bezbronnego nastolatka.
Mina
chłopaka w bezrękawniku tragicznie się zmieniła.Widniało na niej
przerażenie,jak i wielkie zdziwienie.Wyraz twarzy,jak po usłyszeniu kary
śmierci.
-Skąd to
wszystko wiesz?!!-zaczął krzyczeć jakby z płaczem,rzucając się,próbując zadać
rany,nie martwiąc się o to czy będą śmiertelne.Atakował w szoku.
-Może nie
pamiętasz,ale każdy twój wybryk,każdy zamach,każdy atak,był powstrzymywany
przez pewną osobę.Tą osobą…byłam ja.-oczy zalśniły jej,jak gdyby znajdował się
w nich lud.Lud,który był w bajce o Królowej śniegu,lud będący w oku
chłopca.Lud,pragnący zemsty.Dziewczyna zatrzymała każdy atak.Nie czuła,że
atakują ją dwie osoby,nie jedna.Chciała jak najszybciej wymierzyć karę,wymierzyć
sprawiedliwość.Chłopak w bezrękawniku dostał z łokcia w kark,po czym kolanem w
brzucho.Jego kolega chciał uciec,lecz złapała go za sweter,po czym rzuciła na
chodnik.Chłopak,którego obroniła,stał nadal nieruchomy,aż w pewnym momencie rzucił
się na jednego,by go unieruchomić.
-Usiądź na
niego-powiedziała łagodnie,przytrzymując zbirów,by leżeli na brzuchach.
-Yhm!-usiadł
na jednego z nich,trzymając sztywnie jego ręce.
-Nie
tak.Musisz odkręcić jego ręce,by strona wewnętrzna była widoczna,przy czym wbij
lekko kciuki w miejsce,gdzie widać żyły.Gdy będzie się kręcił,wbij je
głębiej,aż zaryczy z bólu.-rzekła bez żadnych emocji.
-O..ok!T-tak
dobrze?-spytał oszołomiony,próbując zrobić co w jego mocy jak najlepiej.Nie
chciał zawadzać.
-Idealnie.-odpowiedziała
z lekkim uśmiechem.Jej wyraz twarzy był łagodny,a zarazem kojący.
-Masz przy
sobie komórkę?-spytała po kilku milczących sekundach,w czasie których było
słychać niekiedy jęknięcia unieruchomionych.
-M-mam,w
prawej kieszonce w spodniach…!
-Spokojnie.Ja
ją wyjmę,a ty go trzymaj,dobrze?-jej uśmiech był bardziej wyraźny.Lekko wyjęła
komórkę,w czasie gdy jedną ręką trzymała ręce zbira,na którym
siedziała.Zadzwoniła na policję,zgłosiła co się wydarzyło,podała lokalizację.Po
kilku głuchych minutach słychać było dźwięk syreny.Chłopacy zaczęli się
wiercić,i w tym momencie kciuki piętnastolatki wbiły się w żyły
szkodnika.Przeraźliwie zawył,jakby to był ostatni jego krzyk,po czym upadł jak
martwy.Jej towarzysz przyglądając się jej ruchom,zrobił to samo.Z początku był
zdruzgotany,że zrobi coś źle i zbir ucieknie,jednak myśl ,,Nie chcę zawadzać!Chcę
pomóc!’’ zrobiła go stanowczego i pewnego siebie bardziej niż przed chwilą.Wtem
chłopak leżący pod jego kolanami zaczął uginać się z bólu,krzyczeć
przeraźliwe,jęczeć.Wtem dłoń dziewczyny delikatnie dotknęła nadgarstka
atakującego.
-Spokojnie,już
jest wykończony.-rzekła bez żadnych emocji,z lekkim uśmiechem.Jej dłoń była
zimna jak lud.I w tej sekundzie padły na nich światła lamp samochodu
policyjnego.Piętnastolatka oznajmiła policjantom co miało miejsce teraz i
wcześniej.Samochód odjechał.
-Dziękuję za
pomoc…-powiedział speszony.
-Nie
pozwól,by otoczenie cię zmieniło.Uważaj na siebie.-powiedziała,po czym zaczęła
się oddalać.
-Czekaj!Cz-czy
mógłbym się dowiedzieć,jak nazywa się moja zbaw…czyni…?-na jego twarzy pokazał
się rumieniec.
-Mów mi Niela.-odpowiedziała z uśmiechem,po czym
zniknęła mu całkowicie z oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz