środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 4,

Wtorek.24 styczeń.Boże Narodzenie.Aniela błądziła po mieście,w celu kupienia sobie coś pod choinkę.
-Znowu Mikołaj,hmm…?-pomyślała,po czym weszła do sklepu z drobiazgami.Na jednej ściance wisiało pełno bransoletek,kolczyków,naszyjników itp.Uwagę Anieli przykuła książka z plakatami z anime.Od razu kupiła.Weszła do innego sklepu,z nadzieją iż znajdzie proszek do pieczenia.Znalazła!Teraz kieruje się w stronę domu.Nagle usłyszała płacz dziecka.Na ławce siedział umazany chłopczyk.
-O co chodzi?-spytała się ze zmartwioną miną.
-Mama nie chce mi kupić zabawki!!!Łeee!Co mi z samego samochodziku i lokomotywy,jeżeli nie ma ulicy!ŁEEE!!!
-Spokojnie,spokojnie.Twoja mama się pewnie o ciebie martwi.-uśmiechając się lekko,pogłaskała go po główce.
-Gdyby się o mnie martwiła,kupiłaby mi to co chcę!!!
-Nie krzycz,głucha nie jestem.Aleś strasznie rozpieszczony.Myślisz że będziesz ryczał,to od razu każdy zrobi dla ciebie co będziesz chciał,jesteś śmieszny!-powiedziała z goryczą.
-Nie jestem!
-A pomyśl…co czują dzieci,które nie mają rodziców,dzieci,które zostały…porzucone…?-jej wzrok stał się lodowaty,a głos chłodny.
-Nie ma takich dzieci!
- W takim razie skąd się biorą domy dziecka?
-Nie wiem!Ale ja nie znam nikogo takiego bez mamy i taty!
-Znasz...ja,jestem przykładem.-odpowiedziała bez żadnych emocji.
-Ty…nie masz mamy i taty?
-Nie.Wyrzucili mnie z domu.
-Czyli masz!
-A czy pies porzucony ma właściciela?
-No nie…przecież jest porzucony.
-No właśnie,tak jest i z dziećmi.
Nastała cisza.Aniela patrzyła gdzieś w dal swym nie przytomnym wzrokiem,a dziecko nagle przestało płakać.Nastała głucha cisza.Jedyne co było słychać,to szum wiatru,niekiedy rozmowę ludzi.
-Zamierzasz tu siedzieć cały dzień?-spytała.
-ŁEEE!JAAA CHCĘ DO MAAAMYY!!!
-Spokojnie,znajdziemy ją…-po jej policzku spłynęła łza.Oboje…zaczęli płakać.
-Gdzie ostatnio widziałeś swoją mamę?
-Gdzieś…tu.
-Aha…-_-
Nagle rozbrzmiało szlochanie,ktoś płakał.Z tłumu wyszła kobieta o ciemnych,krótkich włosach.Wycierała co chwile swe oczy,usiadła na pobliskiej ławce.Aniela wzięła chłopca za rękę.
-Prze pani.Czy mogę jakoś pomóc?-spytała Aniela.
-Ja…khe-khe…zgubiłam mego jedynego synka!Tak bardzo się o niego martwię!Tak bardzo go kocham!Tak bardzo…chcę go przytulić….!
-Spokojnie-położyła swą dłoń na ramieniu kobiety-Jeżeli szczęście nas opuści,kiedyś i tak musi wrócić!-powiedziała z uśmiechem,po czym chłopiec wyszedł zza jej pleców.
-Mój synek!-krzyknęła z radości kobieta.Płakała nadal,lecz tym razem ze szczęścia.
-Mamooo,przepraszaam!-zaczął płakać chłopiec.
-Dziękuję,bardzo ci dziękuję!Czy mogłabym się dowiedzieć…jak się zwiesz?-spytała kobieta.
-Proszę mi mówić Niela.-odpowiedziała szczęśliwa.
-Nielu,powiedz,jak zwą się twoi rodzice?Chciałabym im tak bardzo podziękować,za urodzenie tak wspaniałej córki!
-Nie mam rodziców,proszę pani.-powiedziała z lekkim uśmiechem.-Proszę dbać o siebie.-dodała.

Aniela zniknęła im z oczu.Kobieta zakryła swą twarz,po czym spłynęły kolejne łzy po jej policzkach.Tym razem płakała bezgłośnie,przytulona do swego szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz