Prolog
Szkoła nie posiada tylko plusów.Życie
ucznia jest porównywalne do męczarni.Budynek ten jest podobny do więzienia,lecz
bez krat.Młodzież wygląda zdrowo,lecz psychika jest zrujnowana.Jesteśmy
dzisiejszymi ofiarami...
Rozdział 1.
Moje piekło zaczęło się na dobre w wieku 6
lat.Musiałam iść do zerówki.Dziecko jak dziecko,niczym się nie przejmuje,lecz
nie w moim przypadku.Wszyscy świetnie się dogadywali,być może dla tego,że
większość się znała.Ja byłam na poboczu,a gdy już byłam w centrum uwagi,jedyne
co było kierowane w mą stronę,to złowrogie spojrzenia.Pewne dziewczyny się nade
mną znęcały,jednak ja byłam twarda.Mówiłam to co myślałam,czyli całą prawdę
jaką w sobie tłumiłam o złych ludziach.Mimo to,coś zajmowało zbyt wiele miejsca
w mej głowie,a czegoś mi brakowało.Ma dusza się pomieszała.Gdy były miłe,ja
również to odwzajemniałam,nawet gdy wiedziałam,że czegoś chcą.Zbyt wiele złości
mnie wypełniało,więc chciałam choć trochę być dobra,przynajmniej miła..To nie
było to.Nie ważne jakbym się nie starała,moja klasa mnie obgadywała i ze mnie
kpiła.Jak na dzieci,byli na prawdę wrednymi.Cały rok minął mi jak odsiadka w pudle.Poza
szkołą nic nie wyglądało inaczej.Każdy sąsiad,każda osoba,każde dziecko mnie
ignorowało.Jedyne co pamiętam,to wieczne kłótnie i walki.Nic
przyjemnego.Chciałam,by jak najszybciej się to skończyło.
Rozdział 2.
Będąc w pierwszej klasie,zauważyłam pewną
rzecz,która mnie zasmuciła.Byłam jedyną dziewczyną z grupy z zerówki.Nie to,że
tęskniłam za kimś,kto mnie obrażał i brał mnie za rywala.Chodziło o to,że
nikogo nie znałam.Każdy był mi obcy.Niestety,już po kilku dniach nauki byłam w
stanie stwierdzić- nie zaakceptowano mnie.Moje piekło zaczęło się powtarzać.I
tak do gimnazjum.Przez ten czas bardzo się zmieniłam,a mimo to byłam nadal
sama.Zaczęłam zsyłać każdemu radosne uśmiechy.
SZTUCZNOŚĆ
Starałam się być miła,i nie rzucać się w
oczy.Nic nie pomogło.Musiałam się z tym pogodzić,i się pogodziłam..do póki nie
zostało to zachwiane..
Rozdział 3.
Klasa,która miała z nami w-f,była w
większości wypełniona dziewczynami.Kumplowałam się z nie dużą grupką.Pewnego
dnia zauważyłam,że bardzo zbliżyłam się do dziewczyny z ich klasy.Zaczęłyśmy
rozmawiać ze sobą przy każdej okazji,nawet gdy byłyśmy zajęte.Miała spore
problemy z nauką,więc na każdej wolnej przerwie jej pomagałam.Doradzałam,jak
czegoś się szybciej nauczyć,i o co chodzi w wielu rzeczach,zadaniach.Spotykałyśmy
się dzień w dzień,mimo dużej ilości nauki.Pakowałam potrzebne zeszyty do torby
i kroczyłam dużym krokiem w jej stronę.Zawsze po mnie wychodziła,uznałyśmy
pewne miejsce za punkt,gdzie miałyśmy się stawić.Nie mogłyśmy po prostu bez
siebie wytrzymać!I tak pomyślałam…czy to jest właśnie…
PRZYJAŹŃ?
Niestety,nawiązała ponowny kontakt ze
starymi ,,kumplami”,a właściwie kumplem.Nie był on dobrym człowiekiem.I nie
chodzi tu tylko o to,że palił,pił,ćpał i wszystko inne co możliwe.Po prostu źle
się zachowywał.Ona była w nim zapatrzona,a on tylko ją wykorzystywał.Nie
ważne,ile razy jej to mówiłam,ile razy chciałam przetrzeć jej oczy,ona była w
niego zapatrzona!Zaślepiona!Było to do tego stopnia,aż zrobiła ze mnie tarczę
ochronną.Gdy napisała mu coś,co go wkurzyło,zaczęła mu wmawiać,ŻE TO JA PISAŁAM.Bardzo
się przez niego zmieniła,mimo tego,że się nie spotykali.Okłamywała mnie.
STAŁA
SIĘ FAŁSZYWA.
Uznałam,po co mi taka kumpela?Więc
zerwałam z nią kontakt.Dopiero wtedy moje oczy się otworzyły do tego stopnia,że
widziałam w niej same negatywy.Cały czas chodziła oburzona,nigdy się nie
uśmiechała.Chociaż czasami śmiała się z byle czego jak idiotka…Nie była
kulturalna,i nie miała za grosz wstydu.To chyba jednak nie była przyjaźń…
Rozdział 4.
Po pewnym czasie zauważyłam,jak niektóre
me punkty wygasły.Nie przeszkadzało mi,że prawie na każdej lekcji siedziałam
sama,że z nimi nie rozmawiałam na przerwach,że po prostu byłam sama.Ale…tu nie
były tylko pozytywy…Zaczęłam się bać.Opanowało mnie przerażenie.Każda osoba,z
którą kiedyś się trzymałam,stała się mym wrogiem.Nie chciałam,by stało się to
ponownie.Nie chciałam nikomu zmącić głowy,nikogo zranić.Jednak w tym samym
czasie raniłam samą siebie.Jak to możliwe?Jak to możliwe,że inni tak po prostu
mają tak wielu przyjaciół?!A ja…ani jednego.Nawet trudno mi o dobrą koleżankę,o
jakąkolwiek koleżankę.Zamknęłam się w sobie doszczętnie.
Nadszedł czas zmiany szkoły.Trzecia
gimnazjum dobiegała końcu(na raszcie!).Poszłam do liceum.Z początku wszystko
wydaje się takie ładne,proste,realne.Aż w końcu,zauważasz ludzi dookoła.
LICZBA WROGÓW
SIĘ ZWIĘKSZYŁA.
Wszyscy patrzyli na mnie tak złowrogim spojrzeniem!Wyśmiewali mnie,robili sobie ze mnie żarty.Dla nich to była
zabawa,lecz nie wiedzieli,jak się czułam.Moje kolejne lata męki,moje
piekło,moje dziesięcioletnie piekło..
ZACZĘŁO SIĘ POWTARZAĆ.
Wszystko stawało mi przed oczami.Bałam
się!Tak strasznie się bałam!Mimo że pomogłam tak wielu osobom w swym życiu,nikt
mi nie pomógł!Była sama!Totalnie sama!Drastyczne myśli zaczęły się nawracać ze
zwiększoną siłą.,,Chcę umrzeć” brzmiało według mnie nie stosownie,więc
myślałam,mówiłam-,,Chciałabym zniknąć,na wieki”.Codziennie cierpiałam,płakałam
z bólu,jaki wypełniał mą głowę,me serce.Zaczęłam się ciąć.Kiedyś się od tego
powstrzymywałam,mimo iż wydawało mi się to przyjemne.A teraz…było to naprawdę
przyjemne!Choć na chwilę zapomniałam o bólu psychicznym,a skupiłam się na
fizycznym.Nie tylko to nade mną zapanowało.Zaczęłam chudnąć w oczach.Można było
pomyśleć,że mam bulimię.Jednak ja byłam chora tylko i wyłącznie
psychicznie.Wykończyłam się.
Rozdział 5.
Pewnego dnia miało miejsce dziwne
zjawisko.Znaleziono za szkołą ciało.Ludzie zauważyli,że na ostatnim szkolnym
piętrze było otwarte okno.Wszyscy szybko pobiegli do sekretariatu zobaczyć
taśmę z kamer.I co zobaczyli?Pewna dziewczyna,tak po prostu,w trakcie ósmej
lekcji chodziła sobie po korytarzu.To nie był zwykły spacerek.Upewniała się,czy
nikogo nie ma w pobliżu.Gdy już zorientowała się,że jest sama,tak po
prostu-podeszła do parapetu,przesunęła delikatnie kwiatki na bok,otworzyła
okno.Na oścież.I tak zwyczajnie,weszła na parapet,usiadła sobie na nim od
strony zewnętrznej.Porozglądała się trochę,spojrzała w lewą stronę,potem w
prawą.I tak po prostu,odepchnęła się rękoma,i…zniknęła.Odpokutowała na
chodniku.
I tak właśnie zniknęłam na wieki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz