środa, 16 października 2013

Idziesz ulicą,mijasz wielu ludzi.W szkole,również widzisz nie jednego człowieka.Niby się kłócą,sprzeczki nie jedne mają,a jednak...Idziesz do kościoła.Sam.Inni dookoła chodzą w parach,a nawet w grupkach.Siadasz w ławce.Sam.Dookoła wszyscy siedzą razem.Zapełniają ławki.Ty siedzisz nadal sam.I wtedy nagle coś Cię dotyka głęboko.,,Czy tak będzie zawsze?''.Przychodzi Ci na myśl.Zaczynasz się modlić.Rozmawiasz z Bogiem.Kierujesz swe smutki ku komuś,kogo nie znasz,a jednak...Rozmyślasz.Rozmyślasz.I wtem zdajesz sobie sprawę,że po policzku spływa Ci łza.Ocierasz ją szybko, by nikt nie widział.I znowu.Znowu patrzysz na świat przez mgłę.I próbujesz.Próbujesz myśleć o czymś śmiesznym,zabawnym.Płaczesz.Zaczynasz śpiewać religijne pieśnie z babciami za Tobą.Oddychasz...oddychasz głęboko.Idziesz do komunii.Patrzysz ku ziemi.Głowa opada Ci w dół.Nie chcesz.Nie chcesz patrzeć na szczęśliwe twarze zgranych ludzi.Chcesz być niewidzialny.Chcesz być bezbarwny.I wtedy przychodzi Ci myśl - ,,Ale oni też cierpią.Przyjaźń boli''.Lecz przypominasz sobie ,,Samotność jednak boli tak dwa razy.Samotność boli zawsze,nie tylko chwilami''.Wracasz do ławki.Rozmawiasz.Szukasz otuchy u Boga.Nadchodzi koniec mszy.Lecz samotność czasem leczy.Jesteś silniejszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz